Kurs pwd. drużynowych harcerzy Żar 2012
Ciężko jest opisać harcerską przygodę życia w obrębie kilku akapitów, niemniej jednak spróbuję pokrótce tego dokonać. Odbywający się w Małopolskiej Chorągwi Harcerzy kurs Żar XVII zgromadził 14 uczestników oraz 3 członków stałej kadry, co dało nam bardzo zgrabną liczbę do zorganizowania obozu. Długo łamaliśmy się na wyborem formy – stacjonarnej, dzięki której można zrealizować więcej tematów lub wędrownej, która prowokuje więcej przygód. W końcu zdecydowaliśmy się na połączenie i efektem tego spędziliśmy tydzień na chatkach zastępów w izdebnickim lesie, udaliśmy się na spływ kajakowy Nidą, a na koniec dotarliśmy na Bene u kresu gorczańskich szlaków.
Jak napisał w kursowej kronice jeden z uczestników: „Woda – góry – las, tak można najkrócej opisać nasz kurs.” Myślę, że w dużym stopniu to zaważyło o sukcesie naszej akcji. Można by tu wskazać wiele przyczyn, ze względu na które organizację takiego kursu zakwalifikowano by jako uciążliwą, ale dobry, zgrany zespół w kadrze może zaradzić każdemu problemowi. Tu pozwolę sobie wymienić nazwiska osób, ową kadrę tworzących: komendant – phm. Jacek Feczko HR, oboźny – phm. Michał Musiał HR, kwatermistrz – pwd. Szymon Pyzik HR.
Pierwszy tydzień Żaru miał wymiar dydaktyczno-puszczański i jego celem było, poza zajęciami z zakresu metodyki harcerskiej, wskazanie uczestnikom praktycznych pomysłów na zagospodarowanie własnych obozów (a może nawet ktoś pokusi się o chaty lub obóz zastępów?). Wiele sławnych postaci z naszej Chorągwi przybyło do nas, aby dzielić się swą wiedzą i doświadczeniem, spotkaniem najbardziej zapadającym w pamięć jednak była wizyta hm. Władysława Zawiślaka – członka Szarych Szeregów i konspiracyjnego żołnierza. Sądząc po naszych rozmowach po odjeździe druha harcmistrza, żywa historia jest tym, co najbardziej trafia nie tylko do młodszych harcerzy, ale i do instruktorów.
Następnym etapem naszej podróży była Nida, którą w sile dziesięciu kajaków pruliśmy przez dwa pełne dni. Palące słońce i woda przypiekły nas jak raki, dzięki czemu dobrze prezentowaliśmy się na ostatnim etapie wyprawy, czyli wędrówce górskiej. Po dotarciu koleją do Chabówki rozpoczęliśmy marsz na Bene na dobrą godzinę przed świtem. Tutaj wszystko miało się dokonać. Kolejni instruktorzy chętni na wymianę doświadczeń z naszymi kursantami przybywali na górę, nie szczędząc sił (Bene znajduje się na wysokości ok. 1200 m.n.p.m.!).
W końcu nadeszła TA noc – w kroplach deszczu, z wodą chlupoczącą w butach zebraliśmy się w kręgu, a żar zajaśniał wśród nas po raz ostatni. Wszyscy byli ciekawi rozwiązania kursu, i czym zaowocowały dwutygodniowe wysiłki. Tutaj warto wrócić do moich słów z początku o sukcesie akcji. Niewątpliwie, naszym sukcesem było to, że spośród 14 uczestników, którzy rozpoczęli kurs, ukończyli go wszyscy i otrzymali patenty lub otrzymają je po dokonaniu koniecznych formalności. Radości i serdecznych rozmów nie było kresu, mimo niekorzystnych warunków pogody. W końcu jednak zebraliśmy się do śpiworów, gdyż pobudka zbliżała się nieubłaganie i nie zostało nam więcej niż kilka godzin snu na zebranie sił na powrót do domów.
Jakim kursem był Żar XVII? Pracowitym i męczącym, to na pewno! Dzięki temu jednak bardzo satysfakcjonującym. Wśród opinii kursantów, Żar XVII wypadł całkiem pozytywnie (wyciągi z kroniki kursowej): „Żar XVII – największa przygoda mojego życia”, „Wspaniali ludzie, mnóstwo przygód i puszczańśtwo na najwyższym poziomie”, „14 dni minęło jak kilka chwil…”.
Co można powiedzieć więcej? Za rok znowu czeka nas ta przygoda i dwa tygodnie pośród lasów, rzek i gór. I kolejni harcerze, którzy będą o krok bliżej przyszycia do rękawa lilii instruktorskiej. Baczcie tylko, by żar jaśniał w waszych sercach przez cały rok! Do zobaczenia!
phm. Michał Musiał HR
Autor: phm. Michał Musiał HR
Dodano: 2012-09-16